Hejko!

Mam na imię Kaja, urodziłam się w 1997 roku i jestem studentką psychologii wieczorami grającą w gry.
Swoją przygodę z tworzeniem materiałów o grach zaczęłam w 2012 roku na Youtubie a od marca 2019 działam głównie na Twitchu. Poza prowadzeniem streamów, postanowiłam spróbować swoich sił w pisaniu i to właśnie na tym blogu chcę dzielić się wszystkim, co uda mi się wysmarować.

Dead in Vinland | Recenzja

Dead in Vinland | Survival | PC/Nintendo Switch

Dead in Vinland (Digital) od 6,52 zł, opinie - Ceneo.pl

Dead in Vinland jest turowym survivalem, w którym przejmujemy kontrolę nad rodziną nordów – rozbitków walczących o przetrwanie na nieprzyjaznej wyspie. Przeżycie na nowym, nieznanym lądzie utrudniają im lokalni bandyci, warunki pogodowe, ograniczone zasoby oraz choroby czy urazy. Choć grę zaczynamy z czterema podstawowymi bohaterami, to z czasem możemy przyjąć pod swoje skrzydła nowych towarzyszy i tym samym zwiększyć liczbę rąk do pracy i gęb do wyżywienia. 
 
Wszystkie postaci łączy sieć relacji, zarówno pozytywnych jak i negatywnych, które wpływają na niektóre akcje podejmowane przez członków rodziny. Częściowo relacje te są od nas zależne i możemy na nie wpływać przez wybieranie różnych opcji dialogowych, a częściowo wydają się być podyktowane ogólnymi warunkami w obozie – jeśli rodzinie wiedzie się akurat wybitnie źle, to będą bardziej skorzy do konfliktów i ich relacje będą spadać.

Dead In Vinland - The Vallhund on Steam

Grę zaczynamy z Blodeuwedd i Eirikiem, ich córką Kari oraz siostrą Blodeuwedd, Moirą.
W ciągu dnia podzielonego na tury muszą oni zająć się zdobywaniem odpowiednich surowców, rozbudowywaniem obozu, oraz eksploracją. Ta ostatnia akcja nierzadko owocuje starciami z bandytami, którzy czają się w okolicznych lasach. Walka również jest turowa i ma charakter krótkich bitew z dwoma lub trzema przeciwnikami, z którymi walczy trzech członków naszej drużyny. Należy również pamiętać o zbieraniu odpowiednich ilości wody i przegotowywaniu jej, aby była zdatna do picia. Co jakiś czas trzeba także dorzucić drewna do ogniska, a jeśli zgaśnie, rozpalić je na nowo przy pomocy trudno dostępnych przedmiotów. Wszystko to rzecz jasna w celu utrzymania naszych postaci przy życiu – aby przedwcześnie nie odejść do Valhalli, Niflheimu, czy innych nordyckich zaświatów, musimy zwracać szczególną uwagę na wszystkie statystyki bohaterów.

Dead In Vinland Steam Key for PC and Mac - Buy now

Jak w każdym survivalu, jednymi z podstawowych statystyk są głód, pragnienie oraz zmęczenie. Jeśli u którejś postaci jedna ze statystyk osiągnie 100%, przegrywamy grę. Oprócz tego każda z postaci ma również wskaźniki choroby, urazów oraz… depresji. Bo właśnie w ten sposób twórcy postanowili nazwać statystykę symbolizującą stan psychiczny bohaterów. Wątpliwemu nazewnictwu towarzyszy jeszcze bardziej wątpliwa ikona wisielczego sznura.
Każda postać ma także szereg różnych umiejętności, które sprawiają, że są bardziej predysponowani do wykonywania poszczególnych akcji w obrębie obozowiska.
Oprócz tego, bohaterowie mają także z góry narzucone cechy, które z góry w pewien sposób konstytuują ich zachowania i reakcje na poszczególne wydarzenia, lub dodatkowo wpływają na ich umiejętności. I właśnie wśród tych cech znajdziemy na przykład „kurę domową” (w oryginale „stay-at-home-mom” – niby trochę lepiej, ale biorąc pod uwagę kontekst, wciąż niesmaczne) – cechę tę posiada Blodeuwedd i sprawia ona, że nasza obozowa mama z góry jest zdecydowanie mniej efektywna w takich czynnościach jak rąbanie drewna, kopanie, eksploracja czy łowiectwo. Zarówno ona jak i jej córka dostały w mojej rozgrywce także cechę „bulimiczka”, która sprawia, że mają zwiększony apetyt. Mam nadzieję, że ręce już Wam opadły i nie muszę dłużej roztrząsać tego, jak straszliwie nieczułe, szufladkujące i szkodliwe jest w tej grze nazewnictwo. Gra jest też nasycona stereotypami, które czasem stara się łamać, ale zaraz później zanurza się w nich jeszcze bardziej (i niech ta nieszczęsna „kura domowa” będzie tu przykładem, bo nie wiem czy da się to jakoś przebić).

Everything there is to know about traits! news - Dead in Vinland ...

Depresja jest chorobą, która zabija. Według statystyk choruje na nią 350 milionów ludzi, w tym około 1.5 miliona polaków. Pamiętajmy również o tym, że statystyki nigdy nie będą w pełni oddawały skali problemu, bo wiele osób jest wciąż niezdiagnozowanych. Depresja to nie smutek ani chandra. To nie chwilowy spadek nastroju. Wśród osób chorujących na depresję 40-80% miewa myśli samobójcze, 20-60% podejmuje próbę samobójczą a aż u 15% pacjentów próby te okazują się skuteczne. Każdego roku depresja zbiera żniwo – na świecie umiera milion osób. Co 40 sekund ktoś odbiera sobie życie.
Z kolei co 64 minuty ktoś umiera z powodu zaburzeń odżywania, które wbrew powszechnej opinii nie dyskryminują nikogo – chorują przedstawiciele wszystkich płci. Choć to anoreksja zdaje się być najbardziej śmiertelna z nich wszystkich, to według Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego bulimia występuje nawet do 6 razy częściej. I nie jest zwiększonym apetytem. Nie jest obżeraniem się z wyboru. To zaburzenie, które prowadzi do skrajnych niedoborów, odwodnienia, osłabienia całego organizmu, a czasem nawet pęknięcia przełyku lub przepony. Osoby zmagające się z bulimią często borykają się także ze stanami depresyjnymi, towarzyszy im poczucie wstydu i braku akceptacji, a nierzadko również inne zaburzenia. Dead in Vinland okazuje kompletny brak szacunku wobec osób, które codziennie toczą prawdziwą walkę o przetrwanie, oraz dla tych, którzy tę walkę przegrali.
I jeśli ktoś stwierdzi: „W porządku, ale to były inne czasy. Wtedy w ten sposób sobie radzono. Chodziło się do tawerny i się piło, albo robiło dużo gorsze rzeczy” – nie zaprzeczam. Depresji ani bulimii nikt nie wynalazł, współczesność nie ma na nią monopolu i na pewno wiele tysięcy lat przed nami ludzie musieli się z nimi zmagać. Gra wyszła jednak w 2018 roku, a wtedy byliśmy już świadomi tego czym depresja jest a czym nie jest oraz jak można sobie z nią radzić. Nie jest statystyką w grze. Jest poważnym zaburzeniem, którego nie wyleczy rozmowa i kufel piwa, tylko terapia, często w połączeniu z farmakologią. O bulimii wciąż mówi się mało – za mało – ale nie jest to żadnym wytłumaczeniem. Jeśli szafuje się w swojej produkcji terminami medycznymi, to trzeba je najpierw zrozumieć, drodzy deweloperzy.
Jeśli twórcy chcieli pokazać, że nasi przodkowie także cierpieli na te zaburzenia i musieli sobie radzić bardziej prymitywnymi sposobami, to mogli to uczynić przy jednoczesnej krytyce tych sposobów, lub chociaż pokazać konsekwencje przy pomocy odpowiedniej narracji. A najłatwiej było po prostu nazwać tę statystykę inaczej i zostawić w spokoju temat zdrowia psychicznego, jeśli nie czuli się na siłach by poruszać tak trudne i zawiłe wątki. Ktoś jednak uznał, że najlepszym wyjściem będzie użycie terminów, które są zarezerwowane dla zaburzeń psychicznych.
Na koniec mogę jeszcze tylko dodać, że w mojej ocenie dialogi zupełnie wytrącają z klimatu. Często miałam wrażenie, że gram raczej rodziną ze współczesnego sitcomu, a nie czwórką skandynawów z epoki wikingów. Rozumiem, że był to celowy zabieg, ale wcale nie czyni go to dla mnie przyjemniejszym w odbiorze, zwłaszcza w połączeniu ze stereotypowymi zachowaniami całej rodziny.

Post Natal #14 – Norse Side Stories - Dead in Vinland

Chociaż gameplay jest w gruncie rzeczy przyjemny, to gra nie jest zanadto odkrywcza ani rewolucyjna w swoich mechanikach. Zamiast grać w produkcję promującą krzywdzące stereotypy i utrwalającą szkodliwe schematy, proponuję sięgnąć po inne gry o podobnych założeniach.

https://forumprzeciwdepresji.pl/depresja/o-chorobie/statystyki

Baba Is You | Recenzja



Baba Is You | Logiczna | PC/Nintendo Switch

Baba to nietuzinkowa gra logiczna, która z pozoru ma bardzo proste założenia – niech Was jednak nie zwiedzie jej prostota - to właśnie w niej tkwi największa trudność.
Poruszamy się po dwuwymiarowej planszy i na ogół sterujemy białą, królikopodobną istotką, a naszym celem jest dotarcie do przedmiotu zapewniającego zwycięstwo – zazwyczaj jest to flaga. Rozgrywka polega na modyfikacji założeń gry w taki sposób, żeby przejście do następnego etapu było możliwe. Założenia są umieszczone na planszy w formie krótkich komunikatów słownych, które z czasem można łączyć w coraz bardziej rozbudowane zasady.

Brick Wall | BaBa Is You Wiki | Fandom

Przykładowo: jeśli dostępne bloki słów ustawimy tak, by tworzyły zdanie „Baba is You”, to sterujemy wówczas Babą – czyli wspomnianą białą istotką. Jeśli Flag is Win, to wejście we flagę zapewnia nam zwycięstwo. Jeśli zaś Rock is Push, to możemy popchnąć stojącą nam na drodze skałę i w ten sposób dostać się do flagi. Brzmi prosto – ale z czasem założeń jest coraz więcej a ich konfiguracje są coraz bardziej skomplikowane.

A dictionary of Baba Is You's most difficult words | Rock Paper ...

Dużym atutem gry jest fakt, że większość zagadek da się rozwiązać na wiele różnych sposobów, co przy bardziej rozbudowanych poziomach może naprawdę zaskakiwać, zwłaszcza jeśli nad zagadkami myśli się wspólnie ze znajomymi. Niejednokrotnie udawało mi się odkryć nowe możliwości gry przez ustawianie obok siebie losowych zlepków słów. Eksperymentowanie zresztą wydaje się być tutaj kluczowe, bo sam rzut okiem na planszę często nie wystarczy, żeby zrozumieć zasady gry. Trzeba próbować!

Baba is Hint: A Spoiler-Free Guide - Depths — keyofw

Jeśli macie w sobie choć trochę z gamingowego masochisty, to Baba is You wciągnie Was na wiele godzin i będziecie do niej wracać nawet wtedy, gdy będzie Was niemiłosiernie drażnić – satysfakcja z rozwiązanej zagadki będzie tym większa, im dłużej dany poziom będzie Was frustrował. To naprawdę ciekawa, nieszablonowa gra, która zachęca do myślenia ponad schematami. Poziom trudności jest rosnący - w końcowych levelach gra wymaga już naprawdę dużo wysiłku i nie lada gimnastyki umysłowej. Pierwsza połowa powinna więc zadowolić osoby, które z grami logicznymi mają sporadyczny kontakt, a druga połowa będzie stanowić wyzwanie nawet dla weteranów. Poziomów jest ponad setka, więc w grze możecie spędzić nawet ponad 40 godzin. Oprócz tego, bezpośrednio w grze dostępny jest edytor leveli dzięki któremu można stworzyć własne, unikalne plansze.
Choć Baba wygląda niepozornie, to wierzcie mi, prostota jest kluczem. And key is win.




Superliminal | Recenzja



Superliminal | Logiczna | 2-3h 


Superliminal to pierwszoosobowa gra logiczna oparta o zabawę perspektywą. Rozgrywka polega na rozwiązywaniu przestrzennych zagadek, a naszym celem jest zazwyczaj wydostanie się z danego pomieszczenia. Chociaż zamysł jest bardzo prosty, to oniryczny świat staje się coraz bardziej nieprzewidywalny z każdą łamigłówką. Gra świetnie podąża za logiką marzeń sennych i na każdym kroku próbuje wycisnąć z nas niekonwencjonalne rozwiązania. Robi to zresztą moim zdaniem świetnie, bo nie jest przy tym nużąca ani przesadnie trudna.


Dla weteranów gier logicznych może nie stanowić większego wyzwania; dla mnie poziom trudności był świetnie wyważony i chociaż było kilka momentów, w których utknęłabym, gdyby nie widzowie, to mimo wszystko nie czułam się sfrustrowana. Nie jest to jedna z tych gier, która w końcowych poziomach przytłoczy Was niemożliwie skomplikowanymi zagadkami. Jedyna trudność polega tu na tym, że nie można się przyzwyczajać do żadnego schematu i trzeba bawić się światem, który wciąż ulega przekształceniom i rządzi się własnymi prawami.
Oprócz tego ma dość ciekawą fabułę – ale o tym nie będę Wam opowiadać, bo ciężko cokolwiek napisać, żeby nie odebrać Wam radości z odkrywania celu gry.



Zdecydowanie polecam, szczególnie osobom, które nie są miłośnikami gier logicznych. Sprawia, że myślenie nie boli – ba, jest nawet przyjemne.
Screeny nie oddadzą klimatu tej gry – a wierzcie mi, klimat jest bardzo różny, jak to ze snami bywa. Zerknijcie na trailer, bo myślę, że Was przekona:
http://www.pillowcastlegames.com


Ważne: na samym początku gry miałam problem z ustawieniami. Wiele opcji było "pustych", napisy nie działały - pomogła zmiana z angielskiego na jakikolwiek inny. Po powrocie do angielskiego wszystko działało jak należy :)

In the Pause Between the Ringing | Recenzja


In the Pause Between the Ringing | Walking simulator | Darmowa | 20 minut

In the Pause Between the Ringing to bardziej projekt artystyczny niż gra. Gameplayu jest naprawdę niewiele – to właściwie bardzo krótki i ciasny walking simulator, z dwiema malutkimi lokacjami. Najważniejsza jest tu narracja, która nie jest niestety wpleciona w gameplay – odkrywamy ją odbierając telefony… i czytając ściany tekstu.
Świat przedstawiony w grze jest jednak miłym uzupełnieniem opowiadania, które odgrywa tu główną rolę.


W grze wcielamy się w ducha, który próbuje zrozumieć dlaczego wciąż jest zakotwiczony w świecie żywych. Słuchamy więc o historii miejsca, w którym nasza nieszczęsna, zabłąkana dusza utknęła: o historii miasta w którym niegdyś mieściła się kopalnia telefonów...
Pomysł jest cudowny i ma duży, niestety niewykorzystany potencjał – wierzę, że nieco większa lokacja i przyjemny dla ucha lektor byłby ją w stanie zmienić w interesującą, surrealistyczną przygodę. Lektor jest jednak paskudny i zalecam wyłączyć go w prawym górnym rogu. Oprócz tego w opowiadaniu jest sporo słownictwa spoza mojego kręgu kulturowego i zdarzały się momenty, w których nie mogłam się przez to odnaleźć w tekście i w pełni zrozumieć przesłania gry.


Kciuk w poprzek – bo to szalenie krótka, darmowa i przyjemna dla oka gra. Studio Oleomingus ma na koncie jeszcze jedną darmową produkcję, a następna – Under a Porcelain Sun – wkrótce ukaże się na Steamie. Mam zamiar obserwować ich pracę – z dużą dozą sceptycyzmu i z bezpiecznej odległości, ale w końcu każdy kiedyś zaczynał. Styl graficzny i pomysł na grę ujął mnie za serduszko, nawet jeśli wykonanie jest dość kiepskie.


PS. A propos kiepskiego wykonania: za tekstury można wyjść bez problemu.



Lake of Voices | Recenzja


Lake of Voices | Visual Novel | Darmowa | 3-4h

Strona na steamie: https://store.steampowered.com/app/782340/Lake_of_Voices/

Lake of Voices to darmowa visual novel, która przyciąga wzrok nietuzinkowym stylem graficznym (w którym każdy mężczyzna wygląda jak kuzyn greckiego boga, a fryzury kobiet są nienaganne nawet po dwóch dniach biegania po zawilgoconych mostach). Jeśli się na nią zdecydujesz, Twoim zadaniem będzie przetrwanie dwóch nocy na opanowanym przez nixy jeziorze Sinnlos, po którym można przejść tylko nocą. Być może przeżyjesz, jeśli przed świtem uda Ci się dotrzeć na ląd - jeśli nie, mosty łączące poszczególne wyspy znikną pod powierzchnią wody, a ty razem z nimi.



Pod wieloma względami Lake of Voices to przyjemna, choć nudnawa podróż, w której od czasu do czasu, między banałami, można wychwycić kilka ważnych treści. W zależności od tego, jakie decyzje podejmiemy, opowieść może pójść różnymi torami - każdy wybór ma znaczenie i wpływa na losy (także śmierć i życie) naszych postaci. Największym problemem jest tu chyba po prostu styl pisania, który jakością przypomina przeciętne fanfiction naskrobane w kilka dni. Opisów jest mnóstwo, ale ich znaczna część nie służy absolutnie niczemu. Nierzadko, zamiast pozwolić graczowi poznać postaci i wyrobić sobie o nich opinię na podstawie zachowania, gra po prostu podsuwa gotowe wnioski. Informacje, które powinny pozostać niewypowiedziane, na granicy świadomości grającego, są podawane na tacy. Same postaci budzą sympatię - nawet markotny przewodnik chwycił mnie za serce, choć nie potrafię do końca określić dlaczego - ale wiele dialogów sprowadza się do tandetnego bełkotu, który uznałabym za ciekawy i wartościowy może w wieku dwunastu lat. Jeśli już zdarzy się jakiś dialog, który ma wyciągnąć na wierzch te bardziej ambitne przemyślenia, to jest spłycany i skracany - za to nieistotnym czynnościom i myślom głównej narratorki poświęca się mnóstwo czasu. Samo zachowanie bohaterów bywa boleśnie niekonsekwentne - oto Przewodnik, któremu wszystko i wszyscy od początku podróży byli obojętni, zaczyna dopytywać o dobrostan podróżnych akurat wtedy, kiedy staje się to istotne dla fabuły.




Mimo wszystko, przez pierwszą połowę gry bawiłam się całkiem nieźle, a przewracanie oczami nie było aż tak częste, jak można by się tego spodziewać. Prawdziwą męką był dopiero pierwszy postój na wyspie, podczas którego bohaterom zebrało się na wynurzenia. Wystarczy powiedzieć, że zdecydowanie lepiej się ich słucha, kiedy są skupieni na uciekaniu przed morderczymi topielcami, a nie na dialogach między sobą.
Gra ma dubbing i nie jest on wcale zły. Momentami bywa sztywny, ale nie na tyle, żeby to było szczególnie irytujące. Nie jest też spektakularny, ale głosy są całkiem nieźle dobrane i przyjemne dla ucha. Soundtrack jest raczej nieinwazyjny i nie przeszkadza, kiedy nie trzeba, ale dobrze sygnalizuje wszelkie dziejące się na ekranie zmiany.
A zmian jest swoją drogą niewiele. Ciężko zresztą za to kogokolwiek obwiniać, bo zdecydowana większość gry dzieje się na mostach, które nie są szczególnie wizualnie spektakularne, ale nie zmienia to faktu, że tła są raczej monotonne i jest ich niewiele. Bohaterowie cierpią też na syndrom jednej, dziwacznej pozy - Margret spędza 90% swojego żywota z prawą dłonią przyklejoną do policzka i ciężko powiedzieć skąd w ogóle pomysł na narysowanie postaci w tej pozycji. Z kolei inny z bohaterów nieustannie chwyta się za ramię i nie mogłam się pozbyć wrażenia, że ukrywa przede mną jakiś uraz, albo zaraz oznajmi mi, że bardzo źle spał. Kreska i kolorystyka są jednak wdzięczne i delikatne, a postaci oświetlane nocą przez lampy wyglądają naprawdę zjawiskowo.




Ostatecznie daję kciuk w poprzek: ani nie polecam, ani szczególnie nie odradzam. Jeśli oczekujecie inteligentnego humoru, głębokich relacji i wielowymiarowych postaci, to zdecydowanie nie znajdziecie ich w Lake of Voices. Ale jeśli nieobcy jest Wam poziom literacki fanowskiej historii ze środkowej półki i chcecie spędzić trochę czasu w towarzystwie generycznych, ale sympatycznych postaci, to Lake of Voices będzie idealne na jeden lub dwa wieczory. Na steamie ma zresztą bardzo pozytywne recenzje, co świadczy o tym, że ludziom raczej się podoba, nawet jeśli ma swoje mankamenty.




Missed Messages | Recenzja


Missed Messages | visual novel | darmowa | ok. 30 minut

Strona na steamie: https://steamcommunity.com/app/812810

Zapis streama: https://www.youtube.com/watch?v=rEDAElAbmrg

Missed Messages to pod wieloma względami gra potrzebna. Całość zajmuje około pół godziny, a przekazuje mnóstwo ważnych treści w bardzo przystępny sposób. To niesamowicie aktualna historia o empatii, o byciu przy drugim człowieku i odkładaniu własnych priorytetów na bok, żeby wysłuchać czyjegoś wołania o pomoc. Uświadamia jak ważna jest szczera rozmowa i jak wielkim wsparciem może być dla osoby w kryzysie. Robi to zresztą wyśmienicie – skłania do zadawania pytań, ale też uczy zachowywania odpowiedniego dystansu i szanowania prywatnej przestrzeni. Co najważniejsze, jasno wyznacza granicę po przekroczeniu której nie powinniśmy brać na siebie ciężaru problemów drugiego człowieka – nawet jeśli chodzi o osobę nam najbliższą. Pokazuje, że chociaż czasem najłatwiej jest milczeć, trzeba przerywać ciszę.



Oprócz tego Missed Messages jest wyjątkowo przyjemną dla oka visual novel - opis na steamie głosi "love/horror story", ale moim zdaniem gra nie ma nic wspólnego z horrorem. To raczej dramat i historia miłosna w jednym - i w zależności od obranej przez nas ścieżki, różne motywy mogą grać pierwsze skrzypce. Kolorystyka, łagodna oprawa graficzna i soundtrack nadają jej spokojny, niespieszny klimat, który subtelnie kontrastuje z trudną tematyką. Język, którym posługują się postaci, humor i sposób porozumiewania się - wszystko jest autentyczne, naturalne i adekwatne do współczesnej rzeczywistości.



Co istotne – nawet jeśli gra momentami przytłacza i dołuje, to daje też nadzieję i przypomina jak ważna jest zwykła, ludzka życzliwość. 
Polecam wszystkim, nawet tym (a może szczególnie tym), których tematyka samobójstwa, samookaleczania i depresji odstrasza. 




© Agata | WS | x x.